A pleasure is full grown only when it is remembered.You are speaking, Hmān, as if the pleasure were one thing and the memory another. It is all one thing. The séronicould say it better than I say it now. Not better than I could say it in a poem. What you call remembering is the last part of the pleasure, as the crah is the last part of a poem. When you and I met, the meeting was over very shortly, it was nothing. Now it is growing something as we remember it. But still we know very little about it. What it will be when I remember it as I lie down to die, what it makes in me all my days till then–that is the real meeting. The other is only the beginning of it.
(C.S. Lewis, "Out of the Silent Planet")

wtorek, 20 sierpnia 2013

Migawki

Jadę rowerem. Jak co dzień, z pracy. Końcówka trasy przebiega obok kościoła. Skrót prowadzi wąską ścieżką w poprzek trawnika. Charakterystyczny dźwięk opon toczących się po piasku, małe kamyczki uciekające spod kół. Gdzieś to już słyszałem. Wracam pamięcią do dzieciństwa.

Połowa lat 80-tych, trzyletni chłopiec siedzi w wiklinowym koszyku na starym czarnym rowerze marki "koza". Wraca z tatą (oj, wtedy jeszcze z "tatusiem") z grzybobrania. Jest miło, radośnie, bezpiecznie. Dojeżdżamy do domu, zjeżdżamy z asfaltu na drogę gruntową. Pojedziemy nią około stu metrów. Ten dźwięk.

Ile razy go słyszę, wracają różne obrazy z dzieciństwa. Byłem wtedy tak mały, a jednak, to wszystko gdzieś tam w głowie siedzi. I wraca. I rozbudza emocje. Najczęściej pozytywne (tak pamiętam dziadka, jak popychał wózek, w którym mnie wiózł, tak żeby chwilę jechał siłą rozpędu, a potem dobiegał i go chwytał - jedno z nielicznych wspomnień o dziadku, jakie zostało w mojej głowie). Od kiedy przesiadłem się na rower to się nasiliło. W samochodzie nie czuć wiatru, zapachu, słychać tylko radio, ewentualnie pracę silnika.

Czasami wracam w tamte miejsca, ale to już nie to samo. Czuję się trochę jakbym wpadając z king size'u niszczył rodzimą Szuflandię. No bo w końcu blisko dwumetrowy człowiek już nie boi się zeskoczyć ze sterty starych desek, na których kiedyś musiał czekać na rodzicielską pomoc.

Więc nie o miejsca tu chodzi. Raczej o wydarzenie, które odbyło się dokładnie wtedy kiedy miało się odbyć i ma wpływ na moje życie do dzisiaj. Ono tam w środku mnie siedzi i tam się rozwija. Wszystkie te miejsca, czasy, zapachy, ludzie, spotkania.

Jest tego trochę, szkoda byłoby to kiedyś utracić.